Hrabia von Madenoff zaprasza na ostatnią imprezę na Ziemi. Będzie głośna, szalona i punk and rollowa. Zupełnie jak muzycy The Cuffs, którzy w Audycjach Kulturalnych opowiadają o swojej nowej płycie.
Jeżeli pominiemy fakt, że The Cuffs w 2012 roku zawiesili swoją działalność na cztery lata, to w tym roku mija trzynaście lat, od kiedy pojawili się na polskiej scenie muzycznej. Rockandrollowa trzynastka uchodzi za liczbę szczęśliwą, ale ten rok nie zaczął się dla zespołu najlepiej. Co prawda wydali czwartą długogrającą płytę, ale z grupy odszedł jeden z gitarzystów, który współtworzył ten album i poprzedzającą go EP-kę „Nutry”. Pozostali członkowie zespołu zapewniają, że świetnie radzą sobie w czwórkę i na razie nic nie wskazuje, żeby sytuacja miała ulec zmianie.
Na krążku „Count von Madenoff And The Electric Anaconda Society” pionierzy polskiego punk and rolla zdecydowali się na eksperymenty. – Chcieliśmy zaprosić trochę gości. zrobić coś nowego, czego Cuffs nie robiło nigdy wcześniej na płytach. Pojawił się właśnie żeński wokal, pojawiła się harmonijka, gdzieniegdzie też klawisz się przewala przez muzykę. A co do gitar, to mieliśmy dużo czasu na komponowanie kawałków, dużo czasu na szlifowanie, no i postanowiliśmy się z kolegą gitarzystą trochę pobawić – opowiada Paweł, gitarzysta The Cuffs. – Dla kogoś kto chce, to może być punk and roll. Dla kogoś kto nie chce, może być rock and roll. Dla kogoś może być heavy metal. Nie szufladkujemy się, absolutnie. Po prostu muzyka wypływa z nas, jest to mieszanka nas wszystkich, tego nowego składu Cuffs i nie określiłbym tutaj rodzaju w żaden sposób – dodaje Grzesiek, basista.
O nowej płycie zespołu The Cuffs, „Count von Madenoff And The Electric Anaconda Society”, punk and rollu i tworzeniu muzyki na odległość Paweł i Grzesiek opowiadają w naszym podcaście. Zapraszamy do słuchania.
W materiale wykorzystaliśmy fragmenty utworów „Mad Enough”, „C.S.P. (Cuffstyleparty)” i „Rusty”.
Zdjęcie: Warjat Rock Photo