W książce „SPATIF – upajający pozór wolności” Aleksandra Szarłat stara się odpowiedzieć na pytanie o fenomen jednej z najważniejszych restauracji w PRL. Przez 20 lat było to centrum życia towarzyskiego stolicy. SPATiFem rządziły jasne reguły i nie każdy mógł tam „bywać” – choć wielu o tym marzyło.
Transkrypcja podcastu do pobrania pod tekstem poniżej.
Restaurację Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu uruchomiono w Warszawie na początku lat 50. przy ul. Pankiewicza. Dopiero później lokal przeniesiono w Aleje Ujazdowskie. To tam przez kilkadziesiąt lat spotykali się artyści. Do restauracji mogli wejść członkowie Stowarzyszenia, legitymujący się odpowiednim dokumentem. Jednak o tym, kto mógł bawić się w SPATiFie decydował szatniarz, Franciszek Król, nazywany przez bywalców „panem Franiem”.
Do legend SPATiFu należy też zaliczyć poetę Janusza Minkiewicza, operatora filmowego Stanisława Wohla czy aktora i autora tekstów, Józefa Prutkowskiego, którzy doczekali się własnych stolików, przy których mogli siedzieć tylko oni i ich goście. Inna reguła SPATiFu głosiła, że o tym co dzieje się w środku, nie można opowiadać poza restauracją. Mimo to, plotka była stałym elementem życia towarzyskiego w SPATiFie – Kalina Jędrusik pisząc list z wakacji zaznaczała nawet, że dopiero będąc nad morzem „odpoczywa i nie myśli o tym co mówią o niej w SPATiFie”. W restauracji rozdzielano także role w filmach i teatralnych spektaklach. Co podkreślali artyści, w tym miejscu przede wszystkim czuli się bezpiecznie.
Koniec epoki SPATiFu wyznaczyło ogłoszenie stanu wojennego w Polsce. Choć lokal po krótkiej przerwie został otwarty, to już nigdy nie udało się odtworzyć klimatu panującego tam w poprzednich dekadach. Powodów było wiele, według Zofii Czerwińskiej – „po prostu się zmieniliśmy”.
Fakty na temat SPATiFu zebrała i opisała w książce Aleksandra Szarłat. Udało się jej także dotrzeć do wielu bywalców restauracji.
„To miejsce było jak dom”. Książka o legendarnym SPATiFie – transkrypcja podcastu