Po wybitnej kreacji stworzonej w „Zezowatym szczęściu” Andrzeja Munka i licznych wspaniałych epizodach, aktor krótko przed śmiercią mówił, że wciąż czeka na swoją wielką rolę. Kobiela misternie budował postaci w które się wcielał, a wizerunek komika, który do niego przylgnął, z czasem zaczął mu ciążyć.
Bogumił Kobiela ukończył Państwową Wyższą Szkołę Artystyczną w Krakowie, studiując na jednym roku z Kaliną Jędrusik i Zbigniewem Cybulskim. Z tym ostatnim, połączyła go nie tylko wieloletnia przyjaźń, ale także teatr Bim-Bom, który wraz z Jackiem Fedorowiczem i Jerzym Afanasjewem założyli w Gdańsku w 1954 r. Na dużym ekranie debiutował w 1953 r. w „Trzech opowieściach” Konrada Nałęckiego. Po serii epizodów wystąpił w „Eroice” i „Zezowatym szczęściu” Andrzeja Munka. Film o przygodach Jana Piszczyka został okrzyknięty artystyczną sensacją, a bohater wykreowany przez Kobielę, jego życiową rolą. Współpracował z najważniejszymi polskimi reżyserami: Andrzejem Wajdą, Jerzym Skolimowskim, Andrzejem Munkiem czy Wojciechem Jerzym Hasem.
Do historii przeszła jego umiejętność mistrzowskiego żonglowania groteską, ironią, powagą i dramatem przy budowaniu ról, które kreował. Również z tego powodu źle znosił oczekiwanie publiczności, by przede wszystkim był zabawny. Aktor zmarł nagle w wypadku samochodowym. Miał 38 lat.
Więcej o aktorstwie Bogumiła Kobieli, jego rolach teatralnych i filmowych a także planach, których nigdy nie udało się zrealizować, opowiada historyk polskiego kina, dr Piotr Śmiałowski (Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny).
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.