Miała mieć kształt litery Y i łączyć Żoliborz z Mokotowem i Targówkiem. Projekt pierwszej linii warszawskiego metra – bo o niej mowa – przepadł ostatecznie z powodów finansowych i politycznych, mimo że wstępne prace rozpoczęły się na początku lat 50. XX w. Nie oznacza to jednak, że nie ma po niej śladów – można ich szukać na podziemnej mapie stolicy, a także w tekstach kultury sprzed kilkudziesięciu lat.
Choć pierwsze plany budowy warszawskiego metra pojawiły się już w latach 20. ubiegłego wieku, a w kolejnych latach były sukcesywnie rozwijane, to prace udaremnił wybuch wojny. Po jej zakończeniu do tematu powróciły komunistyczne władze. Efektem była podjęta w 1950 r., decyzja o budowie tzw. metra głębokiego.
„Metro miało służyć mieszkańcom i usprawnić komunikację. Ale to tylko jeden aspekt. Dzięki tej inwestycji, będącej jednym z najważniejszych założeń planu sześcioletniego, Warszawa dołączyłaby do kręgu stolic ze światowej czołówki” – mówi Jakub Jastrzębski, varsavianista i autor książki „Sto lat warszawskiego metra. Od pomysłu do realizacji”.
Metro jako symbol postępu i nowoczesności, szybko zagościło w socrealistycznej kulturze. Twórcy podkreślali, że Warszawa nie tylko podnosi się z wojennych gruzów, ale niemalże wyprzedza swoją epokę. Co ciekawe, jedna z piosenek zdobyła w owym czasie tak wielką popularność, że kiedy okazało się, że budowy nie uda się dokończyć… zmieniono jej tekst, a kwestię metra dyplomatycznie przemilczano.
Dziś ukryte głęboko pod ziemią tunele są już tylko utrapieniem deweloperów budowlanych, wyzwaniem dla miłośników urban exploration i wstydliwą pamiątką po ogłoszonym przedwcześnie wielkim sukcesie.
Zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe.